"Przez dwa miesiące byłam awatarem. Jako Ima Tammas w każdej chwili mogłam wejść do wirtualnego świata Second Life. Ale już nie chcę tam wchodzić" - napisała Marta Strzelecka z Gazety Wyborczej. I jej prawo. Ale zaraz potem napisała tyle bzdur, że aż nie sposób zostawić tego bez komentarza.
Poniżej argumenty naszej uroczej dziennikarki, na to że Second Life jest "be"
1. "Najwięcej awatarów jest w sklepach i klubach erotycznych. Dzięki temu te miejsca znajdują się na szczycie listy najczęściej odwiedzanych. Do takich miejsc najczęściej teleportują się nowi rezydenci."Odp: Wystarczy tam nie chodzić. Naprawdę, w Second Life nie ma takiego obowiązku :)
Tak jak w życiu!2."Kiedy wchodzisz do wirtualnej Polski, lądujesz przed tablicami informacyjnymi. Jedna z nich informuje o tym, gdzie szukać pracy. Za lindeny możesz kupić nową sukienkę, zegarek, buty - wszystko, co sprawia, że należysz do społeczności starych rezydentów. Nowym, jak w życiu, można być tylko przez jakiś czas. Albo się dopasujesz, albo odejdziesz do innej gry."Odp: Można się dopasować, albo pozostać sobą.
Tak jak w życiu!P.S : A swoją drogą co to jest "wirtualna Polska"? To, że jedna z wysp nazywa się Polska, nie oznacza jeszcze, że jest jedyną i wyłączną reprezentacją Polski w Second Life. Naprawdę. Wystarczy zadać sobie odrobinę trudu i poszukać.
3."Seks w Second Life wygląda jak animowana pornografia." Odp: Nie ma przymusu uprawiania seksu w Second Life, ale gdy już się go uprawia, to wygląda on jak pornografia.
Tak jak w życiu!4. "Można wyrażać zniesmaczenie spacerami po krakowskim rynku rozebranych mężczyzn z ogromnymi penisami i kobiet w kiczowatych sukniach księżniczek albo wyrażać podekscytowanie, że w Second Life zarabia się prawdziwe pieniądze, a czasem zbija fortuny."Odp: Można wyrażać co się chce, ale można też lepiej dobierać odwiedzane miejsca.
Tak jak w życiu! Ale jest jedna wartość, która zafascynowała autorkę
5."...to idealne miejsce dla rozwijania kreatywności. Raj dla architektów i grafików. Trójwymiarowe makiety hoteli, miast, galerii tylko tu mogą być odwiedzane przez postaci, z którymi ludzie identyfikują się emocjonalnie." Odp: No to może rzeczywiście zamiast latać po night clubach albo niesmaczyć się penisami w Second Krakowie (zwanym też czasem Second Karkowem), trzeba było szukać bardziej wyrafinowanych miejsc. Jest ich BARDZO WIELE. Ręczę, bo znam SL od podszewki, a nie z kilku przypadkowych wizyt.
Na zakończenie autorka wyznaje:
"Nie czuję emocjonalnego związku z Imą Tammas. Nie wierzę też, że wirtualne koncerty albo spotkania z politykami mają sens - poza marketingowym. Dlatego wychodzę z Second Life. Wrócę, jeśli wydarzy się tam coś, co może zawalczyć z rzeczywistością."Odp: A ja wiem, że Ima Tammas nie wróci. Pochłonie ją jej prawdziwe, zdrowe życie, gdzie nie ma seksu, klubów, sklepów, wyścigu szczurów i reklamy. Jest tylko praca w wyborczej :)